XXI Bieg Konstytucji 3 Maja – 5km

XXI Bieg Konstytucji 3 Maja – 5km

Świętować można na różne sposoby – długi weekend zachęca do wyjazdów, lenistwa i alkoholowego szaleństwa. Niektórzy świętują biorąc udział w defiladach, oficjalnych uroczystościach. Ja postanowiłem ten dzień spędzić na biegowo. Po raz pierwszy miałem zamiar przebiec 5km.

obraz-110

autor: Michał Walczewski

Pogoda nie sprzyjała biegaczom. Było bardzo chłodno około 6 stopni do tego wiał momentami silny wiatr, Słońce nie miało zamiaru wychylić się zza chmur a niektórzy spece od pogody ostrzegali o możliwym deszczu. Zastanawiałem się długo nad wyborem stroju. W końcu zdecydowałem się na zabranie lekkiej czapki zimowej wraz z rękawiczkami i dresu jako strój na rozgrzewkę. Strój startowy stanowiły krótkie spodenki na dół oraz dwie koszulki (z długim rękawem i krótkim). Gdyby zaczął padać deszcz zostałbym na biegu w stroju rozgrzewkowym.

Plan

Nogi były nieco obolałe po testowaniu twardszych butów – Nike Lunaracer oraz Nike Free. Dość mocno dokuczało mi prawe kolano. Nie spodziewałem się rewelacyjnego wyniku. Celowałem w 21:45 czułem, że na tak trudnej trasie z mocnym podbiegiem na początku będzie to wszystko na co będzie mnie stać. Z drugiej strony koledzy podpuszczali mnie abym podjął wyzwanie złamania 20:00. Miałem więc plany optymalny i maksymalny (a wręcz szaleńczy).

Przed startem

Jako, że nie miałem ze sobą pakietu startowego stawiłem się na miejsce około godziny 9:00. Było dość pusto zarówno na parkingu pod Torwarem jak i w biurze startowym. Oznakowanie było dobre – nie miałem problemów z jego znalezieniem. Szybko i sprawnie uzupełniłem deklarację, otrzymałem reklamówkę z pakietem startowym. W reklamówce znajdował się numer startowy, worek a na stanowisku obok otrzymałem bawełnianą koszulkę w kolorze zielonym. Niestety samodzielne składanie zestawu okazało się pomyłką. W reklamówce nie znajdowały się agrafki. Czekała więc mnie kolejna wyprawa do biura zawodów.

Po wyjściu zasięgnąłem informacji gdzie znajdują się męskie toalety. Uzyskałem odpowiedź, że będą przy męskich szatniach. Przy okazji miałem okazję zobaczyć jak one wyglądają. Okazało się, że zorganizowano je w dużych nieogrzewanych namiotach. Przy temperaturze 5 stopni to kiepski pomysł. Cieszyłem się, że ja będę przebierał się w samochodzie. Jak okazało się po toaletach nie było śladu, nie mogłem również skorzystać z nich na stadionie legii. Pozostała mi lektura planu zawodów i wyprawa na linię startu.

W drodze powrotnej spotkałem Anię i Mariusza Giżyńskich. Obydwoje startowali w biegu,. Mariusz miał otrzymać od Nokii urządzenie do monitorowania biegu. Okazał być się nim później telefon z Endomondo. Życzyliśmy sobie powodzenia i wróciłem do samochodu. Tam na mnie czekał już Paweł. Do czasu biegu grzaliśmy się w samochodzie. W międzyczasie słońce wyjrzało zza chmur i zrobiło się nieco cieplej. To zdecydowało o tym, że w momencie wyjścia na rozgrzewkę założyłem właściwy strój startowy. Zrobiliśmy rozgrzewkę 30 min truchtu wokół linii startu i mety a następnie rozciąganie i przebieżki. Na 15 minut przed startem rozpoczęła się rozgrzewka prowadzona przez organizatora. Ja postanowiłem dokończyć ją po swojemu. Na 10 minut przed startem stanęliśmy na linii startu w poszukiwaniu najlepszych miejsc. Niestety nie widziałem Piotrka, który przyjechał na ostatnią chwilę. Tuż przed startem znaleźliśmy się w tłumie. Stwierdził, że podejmuje wyzwanie Pawła i będzie łamał 20 minut. Ja odparłem, że podejmuję się rywalizacji z nim. Chcę być pierwszy. Tuż przed startem odśpiewaliśmy hymn (w wersji biesiadnej nie przypominającej naszego mazurka).

Start

Po wystrzale startera i salwie grupy rekonstrukcyjnej wystartowaliśmy. Na poniższym filmie możecie mnie znaleźć w 1:40.

Źródło: https://kominek.in

Na starcie był potworny tłok. Wiele osób słabszych ustawiło się na początku. Przez to musieliśmy sporo nadrabiać wyprzedzając wolniejszych biegaczy po zewnętrznej. Trzymałem się za Piotrkiem, który bardzo sprawnie przeciskał się w tłumie. Biegł szybko i wyraźnie mierzył w tempo 4:00. Robił to naturalnie bez posługiwania się zaawansowanym sprzętem.

obraz-112

autor: Michał Walczewski

Z 4:30/km na początku biegliśmy po zakręcie już w tempie 4:07. Było lekko z górki i Piotrek ciągle mi uciekał. Czułem się niekomfortowo w tym mocnym tempie. Za chwilę nastąpiła chwila prawdy – 400m podbieg pod Agrykolę o przewyższeniu ponad 20 metrów. Zweryfikował on bardzo szybko formę zawodników i umożliwił wyprzedzenie sporej liczby wolniejszych biegaczy. Pierwszy kilometr ustawiony był w połowie podbiegu. Przebiegłem go w 4:12.

Górka obniżyła również moje tempo spadło do poniżej 4:30, ale udało się nieco wyprzedzić Piotrka. Po pokonaniu podbiegu odebrało mi oddech, podobnie jak mojemu rywalowi. Tętno nie było dramatycznie wysokie – około 186 a mimo to czułem się źle. Gdy nieco doszedłem do siebie sprawdziłem tempo. Chwilowe było fatalne około 4:30! Po chwili zebrałem się w sobie i przyspieszyłem. Piotrek nadal ostro oddychał i próbował się podczepić pode mnie. Nie oglądając się za siebie pędziłem w bardzo niekomfortowym tempie pocieszając się, że za chwilę będzie zbieg. Za skrętem w Piękną minąłem kolejny km pokonany w 4:14.

O pobiciu 20:00 mogę raczej zapomnieć, ale musze powalczyć o lepszy czas. Starałem się za wszelką cenę rozluźnić ciało i odpocząć na zbiegu. Prędkość była rewelacyjna, ale tętno spadło niewiele. Tuż za zbiegiem w twarz uderzył mocny wiatr i 3km przebiegłem w 3:55.

Im dalej w las tym coraz gorzej. Następowało powolne umieranie i odcinanie zasilania. Z utęsknieniem szukałem kolejnych znaczników kilometrowych. Na szczęście mocno motywował mnie wyścig z Piotrkiem. Widziałem na teście Coopera, że potrafi wykrzesać z siebie dużo na ostatnich metrach. Za sobą cały czas słyszałem mocno dyszącego człowieka. Byłem przekonany, że to Piotrek. Na 3,5km miałem już tętno 193 i bieg sprawiał mi duży wysiłek. Miałem ochotę przejść do marszu choćby na chwilę, żeby zaczerpnąć wreszcie powietrza. Z drugiej strony to zaledwie 1,5km. Z utęsknieniem spoglądałem przed siebie gdzie sznur biegaczy skręcać będzie do mety. Próbowałem motywować się gonieniem kolejnych rywali. Nie było lekko – stawka mocno się rozciągnęła. Tętno twardo trzymało poziom 194-195. Ku mojemu zadowoleniu po dłużącej się chwili widziałem jak sznur biegaczy skręca w ulicę Szwoleżerów. Na wszelki wypadek po skręcie rozejrzałem się. Piotrka nie było za mną. Jestem więc bliski osiągnięcia sukcesu o ile nie rozpocznie swego mocnego finiszu. Wsłuchiwałem się w oddechy rywali – były znacznie cięższe niż moje. To znaczy, że mam szansę ich wyprzedzić. Za zakrętem był umiejscowiony punkt oznaczający 4km. Przebiegłem go w 4:12.

Teoretycznie teraz powinienem rozpoczynać finisz, ale nogi były już mocno zmęczone biegiem. Udało się wyprzedzić kilku biegaczy, ale zmagałem się ze swoją niemocą. Apogeum kryzysu nastąpiło w okolicach mostka gdzie zwolniłem do 4:30 i myślałem, że wczłapię się na metę. Na szczęście nie doceniłem swojego organizmu. Na tuż przed wbiegniecięm w bramę dostałem skrzydeł i przyspieszyłem. Zwolnił się lewy, nieco nierówny pas i wyprzedzałem niczym furmanki kolejnych rywali. Moje serce biło na maksymalnych obrotach a na mojej twarzy malował się nieludzki wysiłek.

obraz-316

autor: Michał Walczewski

Gdy zobaczyłem na zegarze czas 21:00 brutto to jeszcze dodało mi sił.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

źródło: datasport.pl

Wpadłem na metę śmiertelnie zmęczony i ledwie trzymałem się na nogach. Nie miałem wątpliwości, że dałem z siebie absolutnie wszystko.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

źródło: datasport.pl

Na zegarku widniał wynik 20:46, które potem zostały skorygowane przez organizatorów na 20:47! Później okazało się, że zmusiłem się do maksymalnego wysiłku i ustanowiłem kolejny rekord HRMax na poziomie 202!

Po biegu

Przytrzymałem się barierek aby nie stracić równowagi Łapczywie połykałem powietrze i próbowałem uspokoić rozkołatane serce. Niestety Pani z obsługi nie wykazała się empatią. Wskazując ręką powiedziała, żebym udał się tam po medale. Z medalem na szyi i izotonikiem w ręku udałem się do kolegi świętować sukces.

Zawody

Sama impreza była bardzo udana organizacyjnie. W niewygórowanej cenie 35zł otrzymaliśmy dobrze zorganizowane zawody z całkiem bogatym pakietem startowym. Jedynym grubym minusem jest koszulka bawełniana, w której bieg nie należy do przyjemności. Dlatego mimo zachęty ze strony organizatorów biegałem w koszulce z biegnij Warszawo.

Zalety:

Niskie wpisowe – 35 zł
Dobrze oznaczona trasa wyraźne tabliczki co km.
Jedna impreza dla biegaczy, wózkowiczów i osób uprawiających nordic walking
Medal, Izotonik i posiłek na mecie

Wady:

Bawełniana koszulka w pakiecie
Brak stref startowych dla biegaczy
Duża odległość do szatni
Nieogrzewany namiot przebieralni mężczyzn

Mój wynik

Był z innego zupełnie poziomu niż spodziewany w teście Coopera. Udało mi się przełamać mentalnie i zmusić się do znoszenia w trakcie zawodów większego bólu. Mimo trudnej trasy przekroczyłem swoje oczekiwania. Po tym biegu wydaje się, że solidne złamanie życiówki na 10km przy dobrej trasie i pogodzie jest bardzo realne.

about author

admin

related articles

Popularne teksty: