
Skarpety na zimę – test Icebreaker Hike Light Crew
Skarpety na zimę – test Icebreaker Hike Light Crew
Skarpetki z wełny w epoce nowoczesnych oddychających materiałów? Brzmi nieprawdopodobnie. Gdy popatrzymy na cenę możemy odnieść wrażenie, że jest to gadżet dla bardzo zamożnych biegaczy. Co powoduje, że w sklepie Ergo szczerze je polecają? Postanowiłem się przekonać o tym na własnych stopach.
icebreaker_hike_lite_crew
Wprowadzenie
Do tej pory w trakcie zimy zakładałem dwie pary oddychających skarpet. Krótsze zakładałem pod spód, dłuższe na wierzch tak aby zakrywały legginsy. To wypełniało dość ściśle buty i bywało przyczyną ciemnych śladów na paznokciach. Rozwiązaniem mogłyby być buty o dodatkowe pół rozmiaru większe (czyli cały w stosunku do normalnego buta) jednak jest to drogie rozwiązanie, a moje buty Nike Pegasus 26 Trial WR mimo około 600km przebiegu sprawują się znakomicie. Czy jest jakaś alternatywa? Ideałem byłaby jedna para ciepłych skarpetek.
Icebreaker
Firma Icebreaker jest jedną z niewielu, które do produkcji odzieży wykorzystuje wełnę z merynosów (rasa owiec). Są one hodowane w nowozelandzkich Alpach Południowych. Co ciekawe – kupując produkt można za pomocą baa kodu można odnaleźć farmę, z której pochodzi.
Materiał
Według deklaracji producenta
Wełna merino używana przez firmę Icebreaker jest lekka, bardzo miękka w dotyku, nie drapie ani nie gryzie. Nie pochłania zapachu i zapewnia odpowiednią termoregulację ciała. Można ją prać w pralce, a po praniu wełna szybko schnie.
Jakie są moje odczucia? Tkanina naprawdę jest wyjątkowo miękka, odczuwałem jednak delikatne drapanie przy pierwszym założeniu. Wydaje się, że po pierwszym praniu te uczucie zniknęło. Jeśli chodzi o samo pranie to producent zaleca zarówno pranie jak i suszenie skarpet przewróconych na lewą stronę (podejrzewam, żeby ograniczyć się mechacenie się tkaniny). Samo schnięcie trwa zdecydowanie dłużej niż sztucznych ubrań. Może to mieć związek z inną reklamowaną cechą materiału:
Tkaniny z wełny merino odprowadzają wilgoć na powierzchnię i odparowują ją na zewnątrz, pozostawiając ciało suchym. Materiały syntetyczne są zdolne do absorbowania wilgoci odpowiadającej mniej niż 4 proc. ich ciężaru. Przy większej ilości wilgoci ubrania robią się mokre i pojawia się poczucie dyskomfortu. Wełna merino w ubraniach Icebreaker potrafi natomiast absorbować wilgoć odpowiadającą nawet 35 proc. ciężaru materiału, zanim pojawią się pierwsze oznaki zawilgocenia.
Dla porządku skład skarpetek: 77% wełna merino, 19% nylon, 4% lycra spandex
Skarpetki
Dolna część opinająca stopę jest wykonana z grubej, praktycznie nierozciągliwej warstwy materiału. W związku z tym ich nałożenie trwa nieco dłużej. Górna część wykonana jest z domieszką materiałów syntetycznych jest więc dużo bardziej elastyczna.
Po założeniu i właściwym ułożeniu na stopie czuć ich wyjątkową miękkość szczególnie na podeszwie. Kolejne uczucie to ciepło i wygoda. Nie kupiłem ich po to, żeby w nich siedzieć w ciepłym mieszkaniu. Czas na prawdziwy zimowy test.
Test
Kilometraż: 188km
Czas trwania testu: 26 grudnia 2010 r. – 26 stycznia 2011r.
Ilość treningów 15
Rozpiętość temperaturowa: od -12 do +8 stopni Celsjusza
Po ich ubraniu na dwór nigdy nie czułem tego delikatnego chłodu, który świadczy, że ubrania są właściwie dobrane do biegania. Przez cały czas było mi w nich ciepło i bardzo wygodnie. Jedynie w trakcie dość silnych podmuchów wiatru czułem ich przewiewanie. W trakcie biegania mokrych nawierzchniach, zmoczonym śniegu uczucie przemoczenia ustępowało dość szybko. Podczas całego testu nie nabawiłem się żadnych otarć, podrażnień.
Nie jestem w stanie ocenić ich oddychalności w stosunku do sztucznych materiałów, gdyż prawie zawsze wracałem z wilgotnymi skarpetkami. Nie przeszkadzało to utrzymywać idealne ciepło stóp.
Dodatnie temperatury nie wpływały na zwiększoną potliwość i uczucie przegrzania. Nadal odczuwałem ciepło i komfort.
Zużycie materiału
Skarpetki ze sztucznych tkanin zużywam w około 200 – 300km. Najczęściej pojawiają się przetarcia na palcach i pięcie. Po przebiegnięciu dystansu niecałych 200km Icebreakery trzymają się nadal znakomicie. Piorę je podobnie jak całość stroju po każdym treningu zgodnie ze wcześniej przytoczonymi zaleceniami producenta.
Największe ślady zużycia i zmechacenia widać w okolicy pięty i ścięgna Achillesa. Sądzę, że będę w stanie w nich przebiec co najmniej jeszcze 2 – 3 razy taki kilometraż. Poniżej zamieszczam zdjęcia po takim przebiegu.