
Prawie półmaraton – 20km
Prawie półmaraton – 20km
Przy okazji kolejnego pobytu w Zambrowie nie odmówiłem sobie przyjemności startu na wybranej wcześniej przeze mnie trasie. Ma ona jeszcze jedną zaletę – jeśli potrzeba dostosować dystans – można skręcić w ulicę Ogrodową i dodać około 2km zamiast 5,7 🙂
Przed treningiem odczuwałem lekki ból kręgosłupa w dolnej części pleców. To chyba pozostałości po piątkowym nerwowym dniu w pracy i nocnej jeździe samochodem. Rozgrzewka przed biegiem odbyła się w towarzystwie małego czarnego pieska. Wszędobylski gospodarz biegał po okolicy, co jakiś czas nerwowo zerkając w moją stronę. Potwornie był ciekawy co znajduje się w leżącej obok mnie buteleczce . Odprowadzając go wzrokiem ruszyłem. Na szczęście pozostał na miejscu. Widocznie miał ciekawsze rzeczy do roboty niż uganianie się za jakimś dziwnym człowiekiem o 7.00 rano.
trening_2009_08_09
Już po pierwszych krokach poczułem silny ból w lewej stopie – w stawie skokowym i ścięgnie achillesa. Cholernie głupio wyjść na trening 20km i wrócić po 200m.. Na szczęście powoli ustępował, a tempo stawało się coraz szybsze. Nawet zbyt szybkie, nie do końca kontrolowałem prędkość biegu. Miało być 50 % wolno, 50% szybko i to w tej kolejności! Jak tu odmówić sobie szybkości jak nogi same i bez wysiłku niosą. Oby to mnie nie zgubiło na dłuższych dystansach…
Pierwsze kółko lekko i zwinnie, na drugim lekko wolniej, ale nadal w porządku. Kontrolowałem bieg, potrafiłem pochyleniem zwiększyć tempo, lużno pracować ciałem. Na piaszczystych fragmentach mogłem zobaczyć swóje niedomagania w technice. Nogi nie były stawiane równolegle(mimo mojego wysiłku i skupienia). Jak to wyeliminować ??! Muszę wrócić do książki i sprawdzić co robię nie tak.
Końcówka drugiego kółka z wyraźnym spadkiem tempa – marzyłem tylko o tym, żeby się napić. Chwilka szukania butelki w trawie. Nie przegapiłem. Trzy łyki i poczułem się jak nowo narodzony! Jakbym dopiero zaczynał bieg. To tego mi brakowało. Im bliżej do końca – mój bieg stawał się lekko wolniejszy. Nadal potrafiłem przyspieszyć mimo rosnącego zmęczenia 🙂
Pod koniec 3 dużego kółka zobaczyłem emeryta, który koniecznie chciał mi coś powiedzieć. Pokazał mi swojego rottweilera w odległości 20m (muszę wspominać, że bez kagańca i smyczy) i powiedział, żebym przy nim nie biegał, bo to nerwowy pies. Dobre sobie! Nie miałem siły by wdawać się z „sympatycznym staruszkiem” w dyskusję, a pies sprawiał wrażenie rozmarzonego i rozkoszującego się wolnością. Dlatego nie zwolniłem i nic się nie stało. Tak sobie myślę, że byłbym również nerwowy mając za właściciela takiego kretyna.
Przez tą historię przegapiłem leżącą w trawie butelkę. Wyglądało, że czeka mnie jedno małe kółko, więc postanowiłem nie wracać w jej poszukiwaniu. Ostatnie dwa kilometry to coraz bardziej ociężałe nogi, lekko sypiąca się technika, krótkie picie, wbiegnięcie pod górkę i zbieg.
Byłem bardzo zaskoczony słysząc swoje tempo biegu 6:09 /km! To dało 2:03:17 na całe 20 km. Po prostu suuper, większych problemów nie odczułem po biegu, więc zrobiłem rozciąganie, wypiłem resztkę izotonika i wróciłem do domu. Po drodze dopadł mnie skurcz żołądka (krótki, ale bolesny). Ciekawe czy to z głodu czy skutek wypicia napoju po biegu.
Podczas dnia odczuwałem lekki ból w lewym ścięgnie podkolanowym. Pewnie znowu te moje rozkraczone stopy dają o sobie znać.
Podsumowanie:
Na plus:
tempo biegu
lekkość i możliwość przyspieszenia nawet pod koniec dystansu
rozluźnione łydki
Na minus:
brak kontroli tempa biegu na początku
nierównoległe stawianie stóp