
Ciężki powrót do biegania
Ciężki powrót do biegania
Kontuzja – brzmi jak wyrok. Z jednej strony boli jak cholera, z drugiej myślisz o tym cudownym uczuciu, gdy pokonujesz bez wysiłku kolejne kilometry. Nałóg tylko zdrowszy od pozostałych. Czekasz, dzień, dwa, trzy czy wystarczy? Czy uraz się zagoił? Czy będę mógł wrócić tam gdzie byłem wcześniej? A wszystko to przez jeden krok w dołek, którego nie widziałeś:(
Wiele dylematów, tak naprawdę Twoje ciało Ci podpowie. Moje w poniedziałek powiedziało, że jest lepiej. Odczekałem więc kolejny dzień i postanowiłem się sprawdzić gdzie jestem. Planowałem bardzo ambitnie wrócę tam gdzie byłem – 11km. Jednak szybko zostałem sprowadzony na ziemię.trening_2009_08_25
Bałem się tego „debiutu” po przerwie – moje ubiegłotygodniowe starty tylko pogarszały sytuację. Trzeba być twardym – czeka mnie sprawdzian na 25km muszę zrobić 11 dzisiaj. Bieg zaczął sie tradycyjnie od utykania na lewą nogę. Stawiałem ją nierówno, po to tylko, żeby mniej bolało. Pamiętałem o kolorowym, to znaczy czarnym znaku na paznokciu, Mam stawiać kroki na śródstopiu. To da się zrobić, ale co z resztą? Kroki nierówne, kulawe, z formą jeszcze gorzej.
O ile noga lekko się dogrzała i mniej dokuczała, to brak energii, pragnienie mnie zabijało. Na dodatek pociłem się jak w saunie? Czyżby moje wyniki miały się okazać gorszymi niż myślałem? Potwornie ciężko się było mi pogodzić, że to wszysto przez jeden głupi krok i jeden odpuszczony trening. Czułem jakbym cofnął się jakieś 2 lata wcześniej, gdy na początku moja forma z trudem wystarczała mi na pokonanie 2km. Na szczęście pod koniec kółka zaświtało światełko nadziei. Dam radę przebiec kolejne – i udało się ostatkiem sił. Mimo, że było to moje zwycięstwo nad samym sobą. Mało efektowne, ale wymęczone z dużym trudem.
Tempo niezłe 6:06/km, dystans nieakceptowanie mały (5,55km), czas zaledwie 33:55 samopoczucie jakbym przebiegł maraton. Kryzys widać jak na dłoni. Widać mój powrót do biegania musi być powolny, uraz był większy niż przewidywałem. Zaczynam oswajać się z myślą, że maraton – to nie dla mnie.
Podsumowanie:
Na plus:
zwycięska walka sam ze sobą na 3 km
Na minus:
uraz odczuwalny niewiele mniej jak przed przerwą
kiepska wytrzymałość
króciutki dystans